wtorek, 28 kwietnia 2009

Klub SQUAD LITER w Katowicach, 26 kwietnia 2009 r.

***
Dyskusyjny Klub Książki
SQUAD LITER
Katowice

Spotkanie piąte - 26 kwietnia 2009 r.

Traktat o łuskaniu fasoli
Wiesław Myśliwski


Pierwsze pytanie, które padło: z kim rozmawia bohater Myśliwskiego? Nie mistrz z niego Polikarp, a chyba ze śmiercią dialoguje, spowiada się z życia tuż przed odejściem.

Motyw spowiedzi powracał w rozmowie wielokrotnie, nie tylko tej przed Bogiem i samym sobą, ale zgodnie ze stwierdzeniem jednego z bohaterów traktatu: „Ojcowie powinni się przed synami spowiadać, jeśli pamięć ma trwać”.

Zmierzch oralności? Opowiadania? Ojcowie przed nami milczą, a rodzinne historie nie mają ciągłości.

Grzegorz, który nie mógł być obecny na spotkaniu, zostawił nam pytanie: „czy ktoś nie odniósł wrażenia, że to książka dla ludzi dojrzałych?” "Niby tak" - zgodziliśmy się chórem, a jednak większość z nas jest dopiero przed trzydziestką. Lektura więc była dla nas portretem pokolenia dziadków i rodziców, portretem przeraźliwie smutnym... Potwornym w detalach komunistycznej rzeczywistości. Uff... dobrze, że to już nie nasza codzienność.

Nie Polikarp, nie Platon, a jednak uwiódł większość swoją filozofią i myślą. Rozważaliśmy, czy jest jeszcze gdzieś w Polsce ktoś taki, kto w prostych słowach potrafi mówić o rzeczach wielkich? Gdzie można spotkać człowieka podobnego? Wydaje się, że świata z łuskaniem fasoli już nie ma, tak jak nie ma już wsi z filmów Kolskiego.

Do literackiego traktatu dodaliśmy odrobinę ludowości, w wydaniu dalekim od Cepelii – racząc się płytami Kapeli ze wsi Warszawa (albumy: Infinity 2009, Wykorzenienie 2005, Wiosna Ludu 2002). W spotkaniu udział wzięło 5 osób: Ola, Kasia, Jan, Michał, Krzyś oraz mały Maciek w roli klubowego statysty oraz nasze dwa koty: Pesto i Bazylia.

P.S. Pesto optował, by na kolejnym spotkaniu czytać O pięknie Zadie Smith, ale został przegłosowany na rzecz Możliwości wyspy Houellebecqa.

nadesłała: Aleksandra Czapla-Oslislo - moderator Klubu "SQUAD LITER" w Katowicach

wtorek, 21 kwietnia 2009

Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Łazach - spotkanie DKK, 26 marca 2009 r.

***
XII spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki
w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy Łazy


Monika Szwaja
Jestem nudziarą



26. marca spotkałyśmy się po raz kolejny, aby tym razem omawiać książkę Moniki Szwai Jestem nudziarą. Na wstępie przedstawiłam klubowiczkom najciekawsze dzieje z życia autorki, które było barwne, ciekawe i, jak się okazało, epizody z niego wzięte zostały wykorzystane w kanwie omawianej powieści.


Bohaterka książki to trzydziestoletnia kobieta z humanistycznym wykształceniem, pracująca na uczelni, z której została zwolniona po incydencie z dziekanem (dostał w twarz w wyniku zbyt natarczywych i niewybrednych zalotów). Podejmuje więc pracę w liceum jako polonistka, gdzie dzięki swej bezpośredniości i szacunku do uczniów zaskarbia sobie ich sympatię.


Do tej pory w życiu Agaty nie ma stałego mężczyzny, tylko dwie szalone przyjaciółki, a ona sama uważa się za nudziarę nieprzystosowaną do życia w obecnych czasach. Jednak zmiana pracy powoduje również duże zmiany w życiu bohaterki. Poznaje nowych ludzi, przeżywa nowe rozterki, nowe miłości.


Książka jest przepełniona humorem, przyjemnie się ją czyta. Bohaterka wzbudziła sympatię wśród klubowiczek, tym bardziej, że są wśród nas dwie emerytowane nauczycielki. Lektura nudziary skłoniła je do refleksji i porównań ze swoimi doświadczeniami, którymi się z nami podzieliły.

Halina Kudela - moderator DKK, Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Łazy

piątek, 10 kwietnia 2009

Miejska Biblioteka Publiczna w Rudzie Śląskiej - DKK "Dialog" 20 marca 2009 r.

***
Dyskusyjny Klub Książki "Dialog"
Salonik Artystyczny Filii nr 16
Miejskiej Biblioteki Publicznej
w Rudzie Śląskiej


20 marca 2009 r.

Doris Lessing
Piąte dziecko


20 marca godz. 18.00.
Z Saloniku Artystycznego Filii nr 16 udałyśmy się do Anglii, do domu Harriet i Dawida. Pojechałyśmy tak bez zapowiedzi, mając jednocześnie nadzieję, że w tak ogromnym domu i dla nas znajdzie się miejsce.

Do Anglii zaprosiła nas Doris Lessing. W długą podróż wyruszyły jedynie kobiety. Mężczyźni pozostali w pracy. Trudno. Poradzimy sobie.


Doris Lessing od miesiąca opowiadała nam o pewnej angielskiej rodzinie, jakby miała zamysł zebrania nas przy jednym stole, by sprowokować do dyskusji i podjęcia decyzji o wyjeździe.

W progu domu Harriet i Dawida czekała na cały nasz dyskusyjny klub.

A my wracając z lutowego pobytu „nad rozlewiskiem” byłyśmy świadome, że wypatruje nas Doris Lessing i Piąte dziecko. Nie przerażała nas opieka nad chłopcem. Jednakże dzień po dniu zagłębiając się w codzienność bohaterów – domowników, byłyśmy coraz bardziej zatrwożone. To było niesamowite Piąte dziecko. Każda z nas samotnie mierząc się z problemem rodziny z niecierpliwością oczekiwała na ten nasz trzeci piątek miesiąca. A na spotkaniu będzie możliwość przedyskutowania dzień po dniu (karta po karcie) wszystkich kwestii, które nękały nas w trakcie odwiedzin (czytania książki) i pchały ku polemice.


Wreszcie nadeszła godzina, by podzielić się uczuciami. Jak już wspomniałam, panowie w pracy. Trudny temat – lepiej będzie, jeśli tak ważne sprawy rozwiążą kobiety: Jadwiga Chirowska, Zofia Sznura, Ewa Smolorz, Maria Sroka, Barbara Gwóźdź, Krystyna Kościelny, Marta Izydorczyk, Jolanta Obłąk. Z niecierpliwością czekałyśmy z Ewą Wesołek na gości. Wszystko przygotowane. Świeca zapalona. Gorące napoje chwalą się zapachem i oczywiście stół ugina się od słodkości. Ten słodki przerywnik potrzebny jest dla równowagi uczuć.

Gościmy się - niemal tak samo jak w domu Harriet i Dawida. Na stole jest wszystko, a w powietrzu krążą problemy i tylko czekać, aż z wielkim hukiem spadną na zimną posadzkę. Rozprysną się w drobny mak jak niechcący stłuczony kryształ. A tych odłamków nie sposób już scalić, a zamieść i wyrzucić – żal. Co zatem zrobić? Któż to wie?

Dobrze, że na stole jest rzeźba sowy, to ona stoi na straży intelektu i z całą pewnością doda rozmowie prawdziwie mądrego wyrazu.

Na początek pada pytanie zasadnicze: Czy uda się pomóc Harriet i Dawidowi?

Ale dopóki nie zmierzymy się z przeciwnościami losu, dopóty nie poznamy odpowiedzi na to pytanie.

Jeżeli nie sprawdzamy swoich sił w tej trudnej walce, nie posuniemy się nawet o krok w naszej alternatywnej literackiej rzeczywistości. Czy uda się? Tego nie wiem, ale posłuchajcie, jaka była nasza dyskusja.


Doris Lessing autorka powieści pt. Piąte dziecko dała nam twardy orzech do zgryzienia. Zęby można sobie połamać na odrobinie rodzinnej łupiny, a i owoc piąty okazał się zbyt twardy i gorzki.

Harriet i Dawid – dwoje młodych ludzi, którzy ciągnęli do siebie jak przysłowiowy magnez, snuli plany wspólnego życia i próbowali realizować marzenia. Pragnęli założyć rodzinę – duży dom i mnóstwo dzieci – może sześcioro? Może ośmioro? Mieli własny wyidealizowany pomysł na szczęście. Realizacja pomysłu przebiegała dość pomyślnie. Jest już dom (bardzo duży dom), w nim rodzą się dzieci. To takie normalne. Ale czytelnikowi nasuwają się pytania: Czy na to wszystko mieli pieniądze? Owszem - mieli! Czy zarabiali tak dobrze, by móc swoim narodzonym dzieciom i tym zaplanowanym zapewnić godziwe warunki życia i dobre wykształcenie? Odpowiedź brzmi jednoznacznie. Nie!

W ich szlachetnym i godnym naśladowania pomyśle w naszej ocenie nie było stuprocentowego rozsądku i roztropności. W miarę upływu czasu, bez skrupułów przyjmowali czeki od bogatego ojca Dawida i mieli kolejny cel – czyli kolejne dziecko.

Pomimo, że większa część rodziny nie pochwalała tych planów, które były snute w przeliczeniu na liczbę dzieci, chętnie bawiła w domu Harriet i Dawida, korzystając z ich wielkiej gościnności. Młodzi małżonkowie mimo wszystko byli przekonani, że to jedyny sposób i sens wymarzonego szczęścia. A oni postanowili być szczęśliwi. Wszystko układało się po ich myśli. Harriet chodziła w kolejnej i kolejnej ciąży, jej matka pomagała rodzinie do utraty tchu. Ale to było normalne.

Jednakże kolejna piąta ciąża Harriet od samego początku była inna. O wiele trudniejsza od poprzednich. Przetrwała ją w bólach i w bólach urodziła Bena – to było "Piąte dziecko". I nad Benem pochyliła swoje pióro Doris Lessing.


Po zapoznaniu się z rodzinną historią zastanawiałyśmy się nad bezwarunkową miłością matki do piątego, jakże innego dziecka. Padło pytanie, dlaczego to dziecko nie zostało odpowiednio zdiagnozowane, mając na uwadze, że to końcówka dwudziestego wieku, a nie średniowiecze. Debata toczyła się wokół pomysłu na życie dwojga młodych ludzi i ich - niestety, ale egoizmie. Zachowanie całej rodziny prowokowało do najróżniejszych i ocen, i dywagacji. Próba zrozumienia postępowania Dawida okazała się ciekawym tematem rozważań. Oczywiście, zastanawiałyśmy się głęboko nad Benem. Ale przede wszystkim nasze myśli wędrowały wokół Harriet. To ona, jako matka, żona, córka, synowa była podmiotem naszych dyskusji.

Ciekawiło nas także, co miała na myśli Doris Lessing pisząc tę niesamowitą powieść? Na co chciała zwrócić szczególną uwagę czytelnikowi?

Dyskusja była niezwykła. Zaciskały się i wiązały wątki powieści, dygresje, życiowe doświadczenia i spostrzeżenia. Rozpatrywałyśmy kategorie realności, symboliki, a także możliwości urodzenia się takiego dziecka. To, że klubowiczki reprezentują różne zawody, wzbogaciło naszą rozmowę i to zarówno z punktu widzenia wiedzy, jak i osobistego doświadczenia. Dyskusja toczyła się biegunami psychologii, medycyny, aż po horyzont fizyczności.

Trudny temat. Kto jeszcze tej książki nie przeczytał, to zachęcamy. Tam rozgrywa się dramat wielu osób. Być może po przeczytaniu i Wy uznacie, że wielowątkowa dyskusja jest wskazana. Ciekawe, co powiecie o Benie? Czy rzeczywiście był z innej planety, a może z przeszłości? Czy pomyślicie, tak jak Dawid, że na rodzinę spadła jakaś kara, ponieważ oboje z Harriet u progu swojego wspólnego życia, założyli, że będą szczęśliwi.

Na zakończenie tych dywagacji oczywiście nasuwały się wnioski, które i tak pozostały pytaniami.

Czy to wszystko dzieje się wokół nas?
Czy ta historia może zdarzyć się w każdej rodzinie?
A może jest to wołanie o tolerancję i akceptację odmienności?

Mnóstwo pytań. Brak jednoznacznych odpowiedzi.

I z różnymi dylematami, bez przypieczętowanych recept i reguł w zamyśleniu postanowiłyśmy opuścić Anglię. Poznałyśmy historię rodziny. Podałyśmy Harriet rękę na pożegnanie. Ona wie, że my matki rozumiemy jej miłość, lęk i osamotnienie. Po naszym wyjeździe Harriet została sam na sam z problemami.

Nam już się wyżaliła. I Wy odwiedźcie Harriet. Z całą pewnością Wasza wizyta pomoże jej uporać się z kolejnym dylematem życia.

A my klubowiczki z "Dialogu" po opuszczeniu Anglii udamy się do Chin.


Daleka podróż. Ale co tam. My kobiety o pełnych piersiach i obfitych biodrach mamy dość sił, aby poznać bohaterów powieści o tak kobiecym tytule.

A jak będzie w Chinach?
Któż to wie?
Opowiemy po powrocie.

Spotykamy się 17 kwietnia o godzinie 18.00 w Saloniku Artystycznym Filii nr 16. Zapraszam do rozmowy o książce Mo Yan pt. Obfite piersi, pełne biodra.

Danuta Dąbrowska-Obrodzka, moderator DKK w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rudzie Śląskiej