piątek, 29 maja 2009

Miejska Biblioteka Publiczna w Rudzie Śląskiej - DKK "Barwy" 3 kwietnia 2009 r.

***

Salonik Artystyczny Filii nr 16
Dyskusyjny Klub Książki "Barwy"

Miejskiej Biblioteki Publicznej
w Rudzie Śląskiej


3 kwietnia 2009 r.

W programie:

godz. 17.30 Spotkanie autorskie z Krystianem Gałuszką
godz. 18.00 Dyskusja o poezji współczesnej
godz. 19.00 Turniej Jednego Wiersza, Warsztaty Literackie

Krystian Gałuszka



Krystian Gałuszka urodził się w Chorzowie w 1962 roku. Absolwent Uniwersytetu Śląskiego. Krystian Gałuszka jest Dyrektorem Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rudzie Śląskiej.

Krystian Gałuszka – poeta, którego wiersze zamieszczane są w almanachach oraz indywidualnych tomikach poezji. Krystian Gałuszka jest również autorem kilku powieści.

Poezja kolegi Krystiana to próba zdystansowania się do świata. Podmiot liryczny diagnozuje obecną rzeczywistość. Czasem ustawia się do niej negatywnie, czasem ją usprawiedliwia.

Krystian od wielu lat jest „barwowiczem” – barwnym, chociaż z kolorami nie jest za pan brat. Nie lubi pomarańczowego – szkoda – to przecież kolor, który dodaje apetytu na życie i energii do działania. Jednakże można być barwnym nie skupiając swojej uwagi na „pomarańczowych” barwach.

Warsztaty Literackie to dla Krystiana prawdziwa uczta „skupienia” się na cudzym słowie, co powoduje, że rozmowy są żywe, przepełnione emocjami. Często mówi Wiersz jest ok. – „aczkolwiek ? i tu uśmiech Krystianowski i dalsza analiza. Teraz dopiero jedna ręka unosi wysoko kartę z poetyckim utworem, a druga zgodna z wypowiadanymi na głos myślami – przytakuje wszystkim tym słowom.

Kolega – poeta – teksty własne - zawsze czyta z ogromnym namaszczeniem. Wygrane pauzy. „Wyintonowane” podkreśleniem głosu – frazy. Dzięki tym zabiegom za każdym razem jesteśmy w innej przestrzeni wiersza.

Wybija godzina kolejnego cyklicznego spotkania. Rozpoczynamy.


Jest pięknie. Wiosna zawitała na naszą planetę. Słońce zagląda prosto w twarz. W Saloniku Artystycznym Filii nr 16 – poetycki i melancholijny nastrój.

Minął miesiąc – ten szczęsny czas zabiegania. A Poeta też człowiek, który i z codziennością musi być w zmowie, i z uniesieniem ponad tę codzienność. Zatem dobrze, że jest taki jeden nabożny piątek miesiąca, który pozwala oderwać się od zmywania garów, mycia podług, czy też remontów mieszkań.

W głębokim ukłonie wiosny powitałam wszystkich gości, którzy przyszli oddać się klimatom, w które dziś wprowadzi nas kolejny "barwowicz" - Krystian Gałuszka.

W kilku zdaniach przedstawiłam bohatera wieczoru. Następne cenne trzydzieści minut należą do poety.

I kolega Krystian zaczął czytać swoje wiersze.


Tematyka wierszy różna i tym samym nastrój każdej chwili spędzonej z coraz to innym utworem zmieniał się wraz ze słowami poety. Chociaż Krystian twierdzi, że pisze jeden wiersz, to skupienie słuchaczy dowodziło, iż każdy przeczytany utwór jest oddzielnie tętniącym literackim życiem. Gałuszkowe klimaty wprowadziły w nas nostalgię. Malowała się zasłuchaniem na twarzach.

A słuchaliśmy w zadumie i skupieniu.

Zapatrzeni w słowa nie zauważyliśmy upływu czasu. A Czas, jak wiemy, nie daje za wygraną. Krystian oznajmił, że czyta ostatni wiersz. I przeczytał. Ukłonił się wyraźnie, podziękował wszystkim za wysłuchanie jego twórczej wierszowanej drogi.

Do moich obowiązków należało zwrócić się z podziękowaniem za piękny i oryginalny poetycki wieczór. Dziękując za spotkanie, zaprosiłam wszystkich do udziału w naszym Turnieju Jednego Wiersza i Warsztatach Literackich, które odbędą się jak zwykle - tuż po przemeblowaniu Saloniku.

I tak panowie poeci, nie bojąc się fizycznej pracy, przygotowali salonik. Stoły już na swoim miejscu i swoje miejsca zajęli uczestnicy dzisiejszego spotkania. Jako moderator DKK przedstawiłam kilka spraw organizacyjnych, a następnie prezes Jerzy zapisał tych, co tak odważnie zgłosili się do turnieju. Tym razem było nas siedmiu. „Siedmiu wspaniałych” mówiąc przewrotnie tytułem amerykańskiego filmu. No i tak jak w tym filmie odwaga imponująca i nikt nie boi się polec w ostrej walce, w której - przypomnę - jest tylko jeden zwycięzca. Może nie strzelamy do siebie ostrymi nabojami, ale słowa równie boleśnie i prawie śmiertelnie ranią nasze dusze.

Dzisiejszy długometrażowy poetycki film o tych wspaniałych był równie ciekawy jak ten wspomniany wyżej.

Dobrze, że My tylko czytamy. Popisujemy się swoim słownym lassem. Natomiast jak trzeba to z kabury szybko wyciągamy metaforyczną broń i strzelamy prosto w serce innego wiersza.

I przeczytaliśmy! Każdy dwa razy. Pierwszy raz - ostrzegawczo. Czytanie drugie jest już celniejsze. Drugi oddech i większa wola walki. Reszta wspaniałych z uwagą słucha każdego słowa.


A co później? Głosowanie!

Liczenie celnych strzałów do tarczy słowa. I co się okazało? Znowu remis. Po raz kolejny w tej poetyckiej walce kobiety okazały się silniejsze od mężnych poetów. Walka trwa, ale nie na ostre naboje, a na poetyckie szpilki. Przewagą jednego głosu zwyciężyła Agata, ale bez cienia bólu uśmiechnęłam się do koleżanki. „W kwietniu (głosem prezesowskim zabrzmiał Jurek), wiersz Agaty Lebek zdobył miano wiersza miesiąca”.

Brawa dla Agaty.


Brawa od wspaniałych, cenny uścisk prezesa, jeszcze dyplom i książka. Czas na zdjęcia. Tworzymy przecież barwną historię "Barw".

Po tych wszystkich konwenansach, które od ćwierć wieku z dumą i pieczołowitością pielęgnujemy, przystępujemy do kolejnego uderzenia. Słowne natarcie na każdy przeczytany tekst. Jak to się dzieje, że wszystko jeszcze znosimy? Że nikt z nas nie ma jeszcze dość? Jak to jest, że po tylu latach wspólnych bitew – żyjemy. Z całą pewnością to znak, że dla wiersza te szturmy i ataki są bardzo dobre. Nie niszczą. Nie zabijają. To dla Wiersza! A co dla Nas? Cała reszta jest nasza.

Jak widać na załączonym obrazku!


I tak nie pozabijani, ale trochę obolali, idziemy lizać swoje - jakby nie było – rany. Rozpamiętujemy te obfite stróżki słowa, cieknące po sercach. Leczymy się. Ale wystarczy kilka chwil na drugi oddech i już zbieramy myśli, i już chwytamy za nasze wieczne pióra tak niezbędne do kolejnego ataku. W maju znów ci sami i inni znani bądź też nieznani – jeszcze powalczą sobie. Pomachają szabelkami liter, porzucają lassem metafor i postrzelają słowami prosto w wiersz.

Jeżeli piszecie, przyjdźcie do nas. Weźcie udział w naszej zabawie, w naszym turnieju i dyskusji. Każdy miesiąc niepodobny do poprzedniego, chociaż na pierwszy rzut oka to niemożliwe. Zawsze to samo. Spotkanie autorskie, dyskusja, turniej i warsztaty. A jednak! Za każdym razem uczymy się początku. A zamykając w dłoni złudzenia wciąż przedzieramy się przez zdziwienie.

Dlatego Zapraszam Was Do Wiersza.

Podczas kwietniowych warsztatów dyskutowaliśmy o poezji współczesnej i dotarciu z poetyckim słowem do czytelnika. Rozmawialiśmy o sposobie pisania wiersza. Czy lepsza jest prostota słowa i bezpośrednie wyrażanie swoich emocji bądź też symbolika, która czyni wiersz otwartym i to przyciąga czytelnika? Odpowiedzi różne. Biały wiersz czy rymowany? To kolejny dylemat twórców.

Czy można rozstrzygnąć spory w tej kwestii? Nie jesteśmy przecież krytykami literatury. Każdy ma swoje zdanie i przy tym zdaniu pozostał.

W maju znów podyskutujemy, ale tym razem na temat wybranego tomiku poezji. Zapraszam.

Danuta Dąbrowska-Obrodzka - moderator DKK w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rudzie Śląskiej

piątek, 15 maja 2009

Miejska Biblioteka Publiczna w Rudzie Śląskiej - DKK "Dialog" 17 kwietnia 2009 r.

***
Dyskusyjny Klub Książki "Dialog"
Salonik Artystyczny Filii nr 16


Miejskiej Biblioteki Publicznej
w Rudzie Śląskiej

17 kwietnia 2009 r.


MO YAN
OBFITE PIERSI, PEŁNE BIODRA



Chiny - krwawa historia XX wieku

Anglia – Polska – Chiny. Z Anglii, w której (jako czytelnicy) na pastwę losu zostawiliśmy „Piąte dziecko”, wyruszyliśmy na kolejną wyprawę. Tym razem do dalekich Chin. To nie była podróż życia w sensie turystycznej wędrówki wzdłuż Chińskiego Muru. Jednakże z całą pewnością była to podróż krwawej bitwy o przetrwanie.


Wędrowaliśmy po wszystkich słowach, jakie Mo Yan zawarł w swojej książce Obfite piersi, pełne biodra. Historia Chin przedstawiona na 638 stronach powieści, z których każda to niezwyczajny opis rodzinnych, codziennych zmagań z kolejami przedziwnego losu. Losu nierozerwalnie związanego z burzliwą, prawie stuletnią bezwzględną historią.

Trudna to była lektura. A nasz pobyt w Chinach to kolejna lekcja,która uczy pokory - szacunku do najwyższej wartości, jaką jest życie człowieka. Jak dobrze, że po powrocie doceniamy to, co przed podróżą wydawało się w naszej rzeczywistości tak normalne, a czasem wręcz banalne, czego na co dzień po prostu nie dostrzegamy.

Autor tej książki nie pozwolił nam - nawet na moment - odetchnąć. Nie dał nam czasu na odprężenie, na spadek napięcia. Nie mogliśmy spokojnie posiedzieć przed wiejską chatą z kubkiem chińskiej herbaty w ręku i popatrzeć na ryżowe pola, na spokojne twarze wiejskich gospodyń. Nie było również okazji zakosztować regionalnych potraw. Bieda i głód!

A My przybysze i obserwatorzy od rana do wieczora małymi łykami piliśmy jedynie gorycz zmieszaną ze smutkiem i przerażeniem. I to wcale nie z tej słynnej pięknej chińskiej porcelany. Zapytacie - co to była za ekspedycja? Odpowiem, że bardzo trudna.

Jak ją skomentować, aby mimo tych drastycznych przeżyć zachęcić Was do tego wyjazdu? Przewodnikiem Waszym będzie nie tyle autor, co narrator, który od urodzenia uczestniczył w wydarzeniach i na swój sposób ze wszech miar stara się przekazać wszystko to, co widział.

Powieść Obfite piersi, pełne biodra czyta się z wypiekami na twarzy. To, co tam się dzieje bez wątpienia stresuje, drażni, irytuje, a jednocześnie nie pozwala oderwać się od tych wszystkich opisów, od tych słów, które powodują ogromne spiętrzenie emocji. Wchodzimy w sam środek wydarzeń, w sam środek innej kultury.

Tę książkę należy czytać bardzo uważnie, ponieważ nie sposób pominąć, jakiegoś z pozoru błahego wątku. Tam jedno wydarzenie zależy od drugiego. Relacja przyczynowo-skutkowa. Wszystko jest tak samo ważne. Wielość postaci, ich zachowanie – to działa jak jeden ogromny organizm.

Czytelnik bije się z emocjami, podczas gdy bohaterowie doznają bólu fizycznego.


Sam autor nie podejmuje nawet próby opisu portretu psychologicznego swoich bohaterów. Mało tego, prawie nic nie mówi o ich odczuciach, przemyśleniach. Nie ma miejsca na osobiste dywagacje głównych postaci, tam liczą się tylko i wyłącznie czyny.

Mo Yan skupił swoją uwagę na zachowaniach behawioralnych. Całą psychologiczną resztę pozostawił czytelnikowi. Bardzo umiejętnie wprowadza do powieści realizm magiczny. Odwołuje się do naszej wyobraźni i miejscami epatuje tym, co niezwykłe i zarazem dziwne i niezrozumiałe
dla zwykłego śmiertelnika.

Wszystkie osoby biorące udział w opisanych wydarzeniach mają nadane historyczne bądź symboliczne imiona. Dlatego też należy bardzo wnikliwie przejść przez te 638 zapisanych stron.

Książka rozpoczyna się od dwóch porodów. Rodzi kobieta. Rodzi oślica. Poród kobiety przebiega w osamotnieniu, w błaganym wołaniu o narodziny syna. Drugi poród - w oborze, tam oślica rodzi w towarzystwie całej rodziny. Czy taki stan rzeczy byłby możliwy w naszych realiach? Ale co okazało się ważniejsze w chińskiej wiosce? Dom?, czy obora? Przekonacie się czytając Obfite piersi i pełne biodra. Zdradzę tylko, że po wielkich trudach, ocierając się o śmierć i w końcu z pomocą drugiego człowieka kobieta urodziła kolejną piątą już córkę i upragnionego syna. Oślica również ocierając się o śmierć, z pomocą wielu osób wydała na świat swojego potomka.

Jedyny i upragniony syn kobiety, od urodzenia obsesyjnie uczepił się piersi matki. I nie tylko w tym naturalnym okresie niemowlęcym, ale jeszcze jako chłopiec i już jako mężczyzna nie mógł poradzić sobie z „piersiowym problemem”. Zafascynowany tak samo piersiami matki, jak i innych kobiet opisuje je w najdrobniejszych szczegółach. Tylko na krótki moment stara się z nad tych piersi wychylić głowę – popatrzeć na otaczającą przestrzeń i opowiadać o tym, co udało mu się zobaczyć.

Narrator należy do świata przedstawionego, oczywiście jego opowieść jest bardziej subiektywna niż obiektywna. Narracja powieści pamiętnikarska – pierwszoosobowa. Być może chłopiec jest kluczową postacią utworu, ale pozostali bohaterowie wszystkich wątków i tych głównych i tych pobocznych są na równi z nim ważnymi osobami, z którymi zamierzał zapoznać czytelnika autor książki.

Mo Yan w drobnych szczegółach opisuje życie matki narratora, losy pięciu sióstr i ich dzieci. Opisuje jego szwagrów – hardych rewolucjonistów. W tej niesamowitej historii mocują się z sobą śmierć i życie. Przekomarzają się i walczą. Zarówno śmierć, jak i życie nie mają zamiaru poddać się w tej szalonej walce ani nawet na moment jedna drugiej ustąpić chociażby kawałeczek zagarniętego bezprawnie miejsca. Czy w takiej sytuacji są zwycięzcy i zwyciężeni?

A co na to dyskutanci?

Halina, Mirosław, Jolanta, Krystyna, Jadwiga, Ewa, Marysia, druga Ewa? Nie wszyscy przebrnęli przez tę księgę do ostatniej sprawy. Muszą odpocząć. Niektórzy jeszcze czytają, zamierzają dotrzeć do końca. Z dyskusji, którą prowadziłam, bezpośrednio wynikało, że klubowicze są przerażeni tą opowieścią. Pomimo tego, że o historii Chin co nieco wiemy i ta kultura, chociaż odległa, jest nam znana. Lecz mimo wszystko każdy z nas w konsekwencji czytania lektury stwierdza fakt, jak dobrze. że nam bliskie jest dziedzictwo kulturowe starego kontynentu i pomimo, że historia XX wieku nie była dla nas łaskawa, to życie tu i teraz jest dalece inne i odmienne od życia w odległych Chinach. Jest po prostu – lepsze!

Poznać kulturę, obyczaje, historię i tradycje innych krajów w celach turystycznych to co innego aniżeli uczestniczyć, nawet tak jak my - biernie - w krwawych wydarzeniach, opisanych w sposób tak bardzo naturalistyczny. Pozostawiliśmy w tym kraju wiele współczucia i sporo naszej empatii. Po przeczytaniu tej książki czujemy się jak po wielkiej bitwie. Na szczęście wyszliśmy z niej bez poranionych ciał, jednakże z duszą na ramieniu. Dobrze, że już dzisiaj 17 kwietnia 2009 roku możemy być tu w Saloniku Artystycznym. Po raz kolejny Salonik okazał się naszym azylem – bezpiecznym miejscem, to tu przy stole spokojnie potrafimy wyrazić swoje poglądy. Poglądy na tematy, jakimi autorzy książek inspirują nas czytelników, do rozmowy, do dyskusji, do debaty.

Dzisiaj rozmawiamy swobodnie - jedni z filiżanką chińskiej herbaty, inni z filiżanką czarnej brazylijskiej kawy (nie wiem, co lepsze?). Zarówno ta herbata, ta kawa i te smakołyki są nam bardzo potrzebne. Po tym literackim stresie sprawiły wszystkim bez wyjątku mnóstwo podniebnych przyjemności. Po tej podróży odetchnęliśmy z wielką ulgą. Nareszcie jesteśmy w domu.


Teraz możemy „poświętować”. Dziś mija druga rocznica powstania DKK. Krótkie refleksje uczestników dyskusji. Symboliczna lampka wina. Uroczysta chwila niech trwa mimo że wybieramy się w kolejną prozatorską podróż. Do małej walizki pakujemy okulary, czas na czytanie, kilka chusteczek na wypadek łez. Kolejna droga czeka. A kusi nas Carlos Ruiz Zafon Tym razem Barceloną. Powieść pt. Cień wiatru. Ciekawe, co kryje się za tym metaforycznym tytułem. O czym będziemy dyskutować 15 maja? Przyjdźcie do nas – zapraszamy do wspólnej rozmowy. Zapraszamy na poczęstunek. Czekamy na wszystkich miłośników książek.

Cień wiatru kładzie się szarością na śladach naszych stóp
Pozostaje tylko szelest
Z odległości usłyszymy
Drgające jeszcze ramiona drzew.

Oczywiście tym, którzy nie dotrą do Saloniku Artystycznego Filii nr 16, postaram się opowiedzieć o przebiegu dyskusyjnego spotkania.

Pozdrawiam Danuta Dąbrowska-Obrodzka - moderator DKK w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Rudzie Śląskiej

czwartek, 14 maja 2009

Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Łazach - spotkanie DKK, 30 kwietnia 2009 r.

***
XIII spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki
w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy Łazy

Małgorzata Szejnert
Czarny ogród

Trzynaste spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki miało miejsce 30 kwietnia 2009 r. Omawiałyśmy książkę Małgorzaty Szejnert Czarny ogród. Jest to bardzo bogaty i obszerny reportaż o dwóch górnośląskich osiedlach: Giszowcu i Nikiszowcu – od początków budowy kopalń, pierwszych domów dla górników, aż po wyburzanie zabytkowych osiedli i budowę bloków z wielkiej płyty.

W burzliwe dzieje XX w. wpleciona została historia spółki Giesche – głównego założyciela oraz historia kilku wybitnych rodzin górniczych z Giszowca.


Autorka w bardzo przystępny sposób ukazuje czytelnikom życie rodzin górniczych z pokolenia na pokolenie, trudny okres adaptacji ludzi przybyłych tu z różnych stron Polski w poszukiwaniu pracy i lepszych warunków życia, tragedie związane z latami prześladowań polskości na Śląsku, z okupacją, strajkami robotniczymi. Znajdujemy także wspomnienia o ludziach wybitnych, ale z tej ziemi wyrosłych (harcerzach, lekarzach, sportowcach, artystach, ludziach nauki i polityki).
Nie brakuje także opisów uroczystości rodzinnych i wesołych przyśpiewek.


Wszystko to czyni relacje autorki bardziej wiarygodnymi i trafiającymi do wyobraźni czytelnika. Rzetelne opisy wydarzeń bez nadmiernej egzaltacji przybliżają dzieje, stwarzają warunki do łatwiejszego zrozumienia trudnej historii Ślązaków.

Lidia Szkleniarz - DKK w Bibliotece Publicznej Miasta i Gminy Łazy

Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach - DKK w Filii nr 30, 16 kwietnia 2009 r.

***
Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach
Dyskusyjny Klub Książki w Filii nr 30

16 kwietnia 2009 r.

Na plaży Chesil - Ian McEwan


W poszukiwaniu szczęśliwego zakończenia...

16 kwietnia 2009 czytelnicy Dyskusyjnego Klubu Książki książkę Na plaży Chesil Iana McEwana ocenili dość dobrze. Do ostatniej strony książki czekamy na cud - że jednak autor da szansę miłości Florence i Edwarda, pozwoli, by w końcu odnaleźli do siebie drogę, i spróbowali wyjaśnić, dlaczego nie walczyli o swoją miłość. Kilka osób z Klubu przyznało, że opowiedziana historia ich rozczarowała, gdyż do samego końca mieli nadzieję na happy end.

Członkowie DKK analizowali motywy postępowania głównych bohaterów. Doszukiwali się określonych szablonów osobowych, starając się jak najlepiej zrozumieć bohaterów. Florence, to młoda kobieta, która pada w pewien sposób ofiarą czasów sobie współczesnych. Jest zdeterminowana, żeby dać przyjemność mężowi, wmawia sobie, że musi "przetrwać". Jednak świat idzie naprzód i bohaterkę stać na to, żeby się temu przeciwstawić, postawić na pierwszym miejscu muzykę, co jednak łączy się z odepchnięciem męża. Sam Edward też paradoksalnie pada ofiarą stereotypowego myślenia. Przyzwyczajony jest do tego, że kobieta ma być posłuszna i wyrozumiała. Jest zbyt dumny, by prosić Florence o zastanowienie się, by próbować zbudować z nią związek oparty na ich własnych warunkach, a nie takich, jakie narzuca im społeczeństwo. Książka ma piękny finał: Edward przyznaje, że Florence była jedyną prawdziwą miłością jego życia.

Elżbieta Szubert, moderatorka DKK w F30 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach

Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach - DKK w Filii nr 23, 23 kwietnia 2009 r.

***
Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach
Dyskusyjny Klub Książki w Filii nr 23

23 kwietnia 2009 r.

Jak upominać się o siebie


23 kwietnia w Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich w Filii nr 23 odbyło się spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. Kolejna książka, o której można powiedzieć „kobieca”, stała się przedmiotem analizy i – chwilami naprawdę gorącej – dyskusji dziesięciorga uczestników.

Przedział dla pań Anity Nair – powieść kolorowa, pachnąca przyprawami, ktoś powiedział: powieść – patchwork, o życiu kobiet w Indiach. Kobiet różnych, zwykłych – w roli żon, matek, sióstr, powierniczek, do których to ról są przygotowywane od maleńkości, do których są przeznaczone i które są przecież tym najlepszym, co może je w życiu spotkać.

Jednak tych kilka kobiet, które poznajemy w ich podróży w jednym przedziale DLA PAŃ w którymś momencie swego życia ośmieliło się zażądać czegoś więcej. Ku zaskoczeniu, czasem przerażeniu najbliższych zapragnęły dowiedzieć się, kim są, czy mogą bezkarnie zrobić coś „dla siebie”: zjeść jajko (!), nauczyć się pływać czy spróbować żyć na własny rachunek, wyzwolić się spod wpływu siostry, męża i wszystkich tych, których nieprzychylne spojrzenia na ulicy mogą pogrzebać pierwszą prawdziwą miłość.

Ponieważ spotkanie – już tradycyjnie – zdominowane zostało liczebnie przez płeć piękną, siłą rzeczy dyskusja zeszła na sprawy traktowania kobiet w Polsce. Zdawałoby się, że problemy kobiet jadących w tym samym przedziale są nam bliskie, choć powstały w zupełnie innej scenerii. Klubowiczki zwróciły uwagę na to, jak bardzo w polskiej rzeczywistości sytuacja kobiet w dużych miastach różni się od tej dotyczącej ludzi, mieszkających na wsi czy w małych miejscowościach. Jak wiele jeszcze złych i niesprawiedliwych przekonań pokutuje w tych środowiskach.

Przedział dla pań został napisany przez kobietę, o kobietach i chyba przede wszystkim dla kobiet. To książka o dalekim, egzotycznym kraju, choć trudno powiedzieć, co jest dla nas bardziej egzotyczne – kolorowe sari, kolamy przed drzwiami domu czy sytuacja hinduskich kobiet, ich niepokojąca zależność od mężczyzn i społecznych wymogów. Czytając tę książkę aż trudno uwierzyć, że jej akcja nie dzieje się kilkaset lat temu.

Tak wiele związków, tak wiele relacji damsko-męskich jest w tej książce, a tak mało miłości. Ale o tą miłość warto się upomnieć, o miłość do samej siebie, o tym przekonują nas bohaterki powieści. A jeśli któraś z nas ma jeszcze wątpliwości, może powinna wybrać się w podróż...

Agnieszka Hańczyc - moderatorka DKK w Filii nr 23 MBP w Katowicach

Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach - DKK w Filii nr 7, 15 kwietnia 2009 r.

***
Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach

Dyskusyjny Klub Książki w Filii nr 7

spotkanie w dniu 15 kwietnia 2009 r.

PATRICK SŰSKIND
Pachnidło

W kwietniowym spotkaniu DKK uczestniczyło 6 osób. Pod literacki osąd podano książkę niemieckiego pisarza Patricka Süskinda Pachnidło, która po raz pierwszy w Polsce została wydana w 1990 roku, a teraz powróciła za sprawą ekranizacji dokonanej przez reżysera Thomasa Tykwera.

Dzieło to stało się przyczynkiem do dyskusji, w której ścierały się skrajne opinie i odczucia. I co ważne, żadna z uczestniczących osób nie pozostała obojętna wobec tej, w opinii moderatorki, genialnej książki. Bo jest to książka, w której każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie, która działa na zmysły i wyobraźnię. To co doceniono w Pachnidle, to: efektowna, mocna akcja, perfekcja i oszczędność języka oraz zawarta w niej głęboka przypowieść o ludzkiej naturze.

To co budziło niechęć to realizm – wręcz odczuwalny zmysłami - XVIII-wiecznej, cuchnącej Francji i naturalistyczny portret głównego bohatera Jean-Baptista Grenouille’a – człowieka obdarzonego fenomenalnym węchem, który wykorzystuje swój talent do tworzenia niewiarygodnych perfum. Jest to osobnik ułomny: fizycznie i emocjonalnie, który w poszukiwaniu nieznanych, pięknych zapachów ucieka się do morderstwa.

Pomimo wielu kontrowersji, które budzi książka i jej bohater, stwierdzić należy, że czyta się ją jednym tchem i nie tak łatwo przejść obok niej obojętnie. Jest ona ciekawym tworzywem dla literackich dyskusji i członkinie naszego DKK były zadowolone z wyboru Pachnidła jako tematu przewodniego jednego z naszych cyklicznych spotkań w Filii nr 7 MBP Katowice.

Beata Jadach-Zygadło, DKK w Filii nr 7 MBP w Katowicach